Komentujcie, komentujcie, komentujcie
Zostawcie jakiś ślad, cokolwiek. Widzę, że was przybywa ale nadal się ukrywacie. Wiedzcie, że ja nie gryzę a każdy kolejny komentarz motywuje mnie coraz bardziej :D
To na tyle.
Reckless Ghost xx
***
W ekspresowym tempie
znalazłem się za drzwiami sypialni Gerarda. Zdawało mi się, że trzasnąłem zbyt
mocno i Mikey to usłyszał. Zdenerwowałem się okropnie. Bicie serca przyspieszyło
kilkukrotnie i jeszcze chwila a przysięgam, wyskoczyłoby mi z piersi. Zdrowy
rozsądek próbował jednak przebić się ponad strach. Zsunąłem się po zimnej,
drewnianej płycie na podłogę i nakryłem głowę rękoma, wkładając ją uprzednio
między kolana. Spoglądałem na podłogę zacienioną własnym ciałem i z zamkniętymi
oczami policzyłem po cichu do dziesięciu. To chyba jakaś technika relaksacyjna.
Podpatrzyłem coś podobnego w jakimś czasopiśmie mamy które po podróży z
sypialni, przez kuchnię i salon w końcu
wylądowało w kiblu. Przy dłuższym posiedzeniu dowiedziałem się jak
zwalczyć cellulit i co ostatnio miała na sobie Kim Kardashian. Arcyciekawe,
muszę przyznać.
Odetchnąłem głęboko i
ogarnąłem myśli. Zdarzenia z ostatnich chwil uświadomiły mi, że to całe
przeczucie Gerarda wcale nie było mylne. Jego zmysł słuchu albo wrodzony
instynkt rzeczywiście odnalazł w tym domu żywą duszę. Komiksy jakie zamierzałem
zanieść do salonu pozostały na swoim miejscu, a ja przyspieszając kroku
kręciłem się po pokoju szukając jakiegokolwiek rozwiązania. Najwidoczniej
młodszy Way przez ten cały czas spał, albo po prostu był czymś niezmiernie
zajęty. Na tyle, by nie wyjść ze swojej twierdzy po to żeby skorzystać z
toalety czy zjeść śniadanie.
Dlaczego on tak w
ogóle nie był w szkole? Spojrzałem na zegarek elektroniczny stojący na biurku.
Było grubo po dziesiątej. Do głowy przychodziły mi dwie odpowiedzi, na pytanie
dlaczego Mikey opuścił lekcje. Pierwsza to najzwyklejsze w świecie wagary, brak
chęci do nauki i integrowania się ze społeczeństwem, lenistwo, głupota,
sprawdzian na który chłopak nie miał chęci się uczyć. Druga to jakiś chytry
plan, który miał na celu rozszyfrowanie relacji mojej i Gerarda. Według tej
teorii, Mikey został w domu by przekonać się czy dźwięki usłyszane w nocy i
nasza nieobecność w jakimkolwiek innym pomieszczeniu prócz sypialni
czarnowłosego wróżą jakieś pedalskie schadzki. Chyba popadam w paranoję.
Co ma się stać, to się
stanie. Mikey nie jest jakimś duchem świętym, bogiem albo innym jebanym
jednorożcem. Nie może nas jednogłośnie osądzić, skazać na wykluczenie ze
społeczeństwa czy sprawić, że kościół nas wyklnie i jakieś stuknięte mohery za
jego namową zaczną obrzucać nas kartoflami. Jeśli ten chłopak rzeczywiście coś
podejrzewa, to niech kurwa podejrzewa dalej. Albo i lepiej! Gdy z jego ust
usłyszę chodź jeden kąśliwy żarcik o moim homoseksualizmie, z wielkim uśmiechem
na ustach potwierdzę jego słowa na finał całując Gerarda namiętnie i długo,
wskakując równocześnie w jego ramiona. W mojej głowie to wszystko wyglądało
obiecująco. Nagły przypływ odwagi i humorystyczne, ostre zagranie wydało mi się
genialnym pomysłem. Czy jednak w rzeczywistości doszłoby do którejkolwiek z
tych rzeczy? Czas pokaże.
Póki nie mam pewności
co do intencji Mikey’ego, muszę zachować pozory normalności. Jakby to wszystko
było codzienną sytuacją. Znajomi spędzają noc w domu jednego z nich, oglądają
filmy śliniąc się do apetycznych aktoreczek – przynajmniej ten z nich który
rzekomo nie jest pedałem. Czytają
komiksy i kłócą się o możliwości jednego z bohaterów, gdy jeden z nich twierdzi,
że ten jest cieniasem i grupa superbohaterów powinna go wykluczyć a drugi
pozostaje w przekonaniu, że jest on nadzwyczaj dobry i powinien owej grupie
przewodzić. Po nocy spędzonej na rozmowach postanawiają urwać się z lekcji i
poobijać na kanapie. To przekonująca wersja. Bez wiedzy którą posiadam, sam bym
się nabrał.
Zgarnąłem komiksy pod
pachę i pewny siebie ruszyłem do salonu. Gdy znalazłem się w progu ujrzałem
uroczy obrazek Gerarda leżącego w dziwnej pozycji, z głową odchyloną do tyłu i
nogą przewieszoną przez oparcie kanapy. Nucił jakiś kawałek, by po chwili
przejść w głośny zakłócany telewizyjną paplaniną śpiew. Druga jego noga ruszała się w rytm wydawanych
przez chłopaka dźwięków. W dłoni ściskał pilot od telewizora. Po chwili z
bezwładnego zwisu przeszedł w energiczne wymachiwanie dzierżonym przedmiotem.
Uśmiechnąłem się.
-Co ty wyprawiasz? –
zapytałem ledwo powstrzymując śmiech. Chłopak uniósł głowę i spojrzał na mnie z
głupawą miną.
-A na co ci to
wygląda?
-Na całkiem udane
popisy wokalne. – usiadłem na wolnym skrawku kanapy i złapałem za dłoń
chłopaka, podciągając go do siadu. Rzuciłem mu na kolana przyniesione
egzemplarze. Nie chciałem owijać w bawełnę. Musiałem go poinformować o
obecności Mikey’ego by ten na wszelki wypadek zaczął się hamować.
Już otwierałem usta
lecz niespodziewanie chłopak naparł na nie swoimi, przyciskając mnie do kanapy
na której się znajdowaliśmy. Zastanawiałem się, czy było to podziękowanie, za
określenie jego wycia ‘udanymi popisami wokalnymi’, czy może zwyczajna tęsknota
za kontaktem fizycznym. Nie wiem w którym momencie Gerard przełożył komiksy z
kolan na stolik, ani tego, jakim cudem teraz leżałem w poprzek kanapy
przytrzymując biodra chłopaka by ten nie zleciał na ziemię. Wszystko działo się
tak szybko, że ledwo co kojarzyłem fakty sprzed kilku chwil. Zatraciłem się w
pocałunku który on pogłębiał z każdą kolejną chwilą. Nadawał temu wszystkiemu
zmysłowości. Cisza zakłócana cichymi pomrukami czarnowłosego potęgowała
podniecenie jakie zacząłem niespodziewanie odczuwać. I pomyśleć by, że jeden
gest z jego strony pozwoli mi zapomnieć o tak ważnej sprawie. Otworzyłem oczy
wcześniej pogrążone w błogim stanie ukojenia, jakie dawały mi wargi Gerarda które w tym momencie znajdowały
się gdzieś przy moim uchu. Wytrzeszczyłem spojrzenie znajdując wzrokiem postać
wysokiego blondyna tuż przy wejściu. Opuściłem dłonie którymi wcześniej
przytrzymywałem pośladki mojego chłopaka.
Mikey wpatrywał się w
nas nie ukrywając zdziwienia. Pierwsze o czym zapewne pomyślał to ‘miałem rację,
pod tym dachem szerzy się pedalstwo’. Rozdziawione wargi i brak pomysłu na skonstruowanie
najprostszego zdania zwiastowały nadchodzącą burzę. Teraz chłopak milczy, lecz
ilość myśli i teorii jakie układają się jego głowie musi być iście
przytłaczająca. Wybuchnie. Wybuchnie
niczym wulkan zalewając nas masą pytań – tego byłem pewien.
-Gerard… - mruknąłem
poważniejąc na co chłopak natychmiastowo zareagował. Przełknął głośno ślinę i
zaciskając zęby zszedł z mojego ciała pozostawiając zimną pustkę. Usiadłem
natychmiast i poprawiłem roztrzepaną fryzurę. Spojrzałem speszony na Gerda
który powolnym krokiem szedł w stronę swego brata.
-Mikes…
-No kurwa – Młodszy
Way z rezygnacją opuścił dłonie uderzając nimi o swoje uda. –Fajne rzeczy tu
się dzieją, gdy śpię. – chłopak zaśmiał się kpiąco.
Kiedy Gerard pobiegł
za swoim bratem, ja zawstydzony pozostałem w tej samej pozycji co wcześniej. Słyszałem
ich kłótnię, błagalny ton Czarnowłosego oraz coraz to głośniejsze śmiechy i
obelgi jakimi obrzucał go Mikey. Po chwili bezczynności jaka mnie dosłownie
zabijała, wbiegłem na górę do pokoju blondyna gdzie odbywał się ten jebany
cyrk.
-Przestańcie kurwa! –
wrzasnąłem na wejściu.
-Zamknij się. –
warknął Mikey zaciskając pięści. –Mówiłem ci, żebyś uważał na tego jebanego
pedała! Po jednej nocy bez prądu nagle staliście się sobie tak bliscy? Frank,
kurwa myślałem, że TY jesteś normalny!
-Jak widać nie jestem –
uśmiechnąłem się z wyższością odsłaniając rządek równiutkich ząbków. Ułożyłem
dłoń na biodrze i zacmokałem kilka razy. –Pedał – zaśmiałem się - Tak trudno
zaakceptować ci odmienność brata? A może ja o czymś nie wiem, co? Może w tym
wszystkim jest coś więcej. – podszedłem do chłopaka cały czas mierząc go
wzrokiem. –A co w tobie jest takiego normalnego? W czym jesteś od nas lepszy? –złapałem
za dłoń Gerarda który stał krok za mną najwyraźniej nie wierząc własnym uszom.
Byłem pewien, że do tej pory uważał mnie raczej za kolesia który się nie
wychyla. No, poza tym wyskokiem w barze, gdy stanowczo odmówiłem Andy’emu.
Wcześniej wyglądałem na przerażonego. Myśl o tym, że ktokolwiek może nas
przyłapać była dla mnie koszmarem, powodowała ścisk w żołądku i odruch
wymiotny. Po pierwszym szoku musiałem jednak coś z tym wszystkim zrobić. Moja
obawa się spełniła, to fakt, jednak zawsze mogę zmniejszyć konsekwencje naszej nieumyślności.
Poczułem się w obowiązku, by wygarnąć Mikey’emu to jak koszmarnie zachowuje się
wobec własnego brata.
Cofnąłem się stając
obok swojego chłopaka. Czekałem na odpowiedź ze strony Mikey’ego, który zdawał
się szukać właściwych słów czy też obelgi którą mógłby zakończyć tą farsę.
-Ja Pieprzę.. –syknął zamykając
oczy w zrezygnowaniu.
-Ja też. Twojego
brata. – Gerard szturchnął mnie w ramię gdy ja z wesołością stwierdziłem ten
jakże oczywisty fakt. –No co? –szepnąłem spoglądając na niego.
-Zapędzasz się –
Czarnowłosy posłał mi karcące spojrzenie. W jego oczach dojrzałem zmęczenie. Ta
sytuacja zdawała być się dla niego normą, jakby takie kłótnie przeprowadzał z
bratem na co dzień. Może właśnie tak było. Może przeszkodziłem w rutynowej
rozmowie, wymianie zdań jaka cyklicznie u nich występowała. Czynnikiem w tym
przypadku byłem ja, chłopak który lizał się z bratem drugiego, powodując
oburzenie u pierwszego. Mikey miał o Gerardzie jednogłośną opinię. ‘Dziwny
aspołeczny pedał’. Widok jaki zastał nie byłby dla niego niespodzianką, gdyby
nie fakt, że to ja byłem tym drugim. Widocznie blondyn pokładał we mnie jakieś
nadzieje.
-Okej, mam dość.
Róbcie co tam sobie chcecie, ja po prostu… myślałem, że jesteś inny – Słowa które
zostały skierowane wprost do mnie zdawały się mieć w sobie nutkę żalu. Przecież
to, że jestem związany z Gerardem nie przekreśla mnie od razu jako człowieka,
prawda?
-Też tak myślałem. –
skwitowałem wzdychając cicho. Gee postanowił wyjść z inicjatywą i zakończyć tą
nad wyraz dziwną konwersację. Nagle bez słowa pociągnął mnie w stronę wyjścia,
a gdy znaleźliśmy się już w korytarzu, trzasnął za sobą drzwiami najmocniej jak
tylko mógł.