poniedziałek, 8 grudnia 2014

Hesitant Alien - Part 1

Po długim czasie wróciłam na bloga! Nie z rozdziałem, bo na niego poczekacie do jutra, ale z pierwszą częścią krótkiej eksperymentalnej historii! Tytuł (niezbyt oryginalny) może wam coś podpowiedzieć jeśli chodzi o tematykę. 
Zaczęłam to pisać na spontanie, po tym jak nauczyciel angielskiego przez całą lekcję pokazywał nam powierzchnię Marsa na filmiku z yt i kazał szukać kształtów miasta... 
oh well 
przechodzę więc do konkretów. czytojcie, komentujcie, komentujcie, komentujcie (muszę być pewna, że ktoś to czyta. bez komentarzy równie dobrze mojego bloga mogą wyświetlać przypadkowi Afrykańczycy którzy gunwo rozumieją po Polsku, albo przynajmniej tak jest w moim przekonaniu) 

xo freak 

***

Czarnowłosy, młody mężczyzna imieniem Gerard nie zawsze miewał  blokady twórcze. Tego dnia, tuż po śniadaniu, odsunąwszy pusty talerz na brzeg biurka, podjął kolejną próbę przedstawienia swej wizji na papierze. Niewielkim nożykiem naostrzył jeden z twardszych ołówków i skierował jego końcówkę w stronę śnieżnobiałej, technicznej kartki. Westchnął głęboko i przejechał narzędziem po jej powierzchni. Dalej szło już jak z górki. Można by rzec, że mężczyzna nie panował nad swoimi ruchami, to działo się samo, bez jego ingerencji. Kolejne, coraz bardziej gwałtowne, ustawione w nieładzie kreski zaczęły tworzyć postać kobiety, nie, młodej dziewczyny.  Gerard nie mógł się zdecydować. Nagle jego mięśnie spięły się by po chwili znów się rozluźnić. Ołówek wysunął się z dłoni mężczyzny i mozolnymi ruchami przetoczył  przez blat, by w końcu spaść na ziemię. Dźwięk uderzającego o panele drewienka rozszedł się w uszach czarnowłosego niczym strzał z karabinu. Wywarło to na nim takie wrażenie, że po chwili wylądował razem z krzesłem na podłodze. Zbierając się do kupy podniósł narzędzie, którym stworzył najlepszy w swojej karierze rysownika szkic. Kobieta, którą przedstawiał, posiadała piękne, ciemne włosy, przysłaniające z lekka wydatne kości policzkowe. Jej pełne, w umyśle Gerarda przedstawione jako czerwone wargi, wykrzywione zostały w subtelnym uśmiechu, dodającym nieznajomej niesamowitego uroku. Mężczyzna wpatrywał się w nią jeszcze kilka minut, by następnie zapisać w rogu kartki datę, 2 maja 1995, i miejsce powstania. Portland, Maine.

*

Tego samego dnia, kilka minut po tym jak zegar w sypialni Franka wybił południe, niebo przysłoniły ciemne, burzowe chmury. Niski, wychudzony licealista z zaciekawieniem wypatrywał czegoś przez okno. W zdenerwowaniu miętosił skrawek granatowej zasłonki, za którą się ukrywał. Po drugiej stronie ulicy mieszkał Gerard. Dla Franka było on znany jako profesor Way. Prowadził on wykłady na pobliskiej uczelni.

Kiedy Iero pierwszy raz trafił do auli w której urzędował czarnowłosy, był zbyt zaabsorbowany jego żywiołowością, sposobem gestykulacji i tym, jak tłumaczył pojedynczemu studentowi oczywistą prawdę dotyczącą wszechświata, by opuścić pomieszczenie. Warto by wspomnieć, że Gerard Arthur Way uczył w tym miejscu historii sztuki. Licealista, który razem ze swoją klasą i nauczycielem angielskiego zwiedzał uczelnię, by zgubić się i trafić w to właśnie miejsce, przysiadł się do śpiącej w ostatnim rzędzie brunetki i z ciekawością słuchał tego, jak czarnowłosy, na oko dwudziestolatek (choć w rzeczywistości miał trzydzieści jeden lat) z błyskiem w oku opowiadał o istnieniu cywilizacji pozaziemskich. W pewnym momencie jeden ze studentów prychnął śmiechem i napomknął coś o serii Gwiezdnych Wojen i o tym, że wypowiedź Waya bardziej odnosi się do nich, niż do rzeczywistości.

Frank spodziewał się po Gerardzie wybuchu złości, krzyku, albo przynajmniej wyproszenia studenta który zakwestionował jego poglądy. Ten jednak uśmiechnął się, odgarnął czarne przydługie włosy z oczu i odwrócił się do tablicy by zapisać jakieś nieznane Frankowi architektoniczne pojęcie. Do końca wykładu Way ani razu nie wspomniał już o niczym, po za gotyckimi katedrami. Mimo wszystko Iero nadal słuchał go z uwagą, być może poświęcał mu jej więcej, niż jakikolwiek student przebywający w pomieszczeniu.

Gdy wszyscy zbierali się już do wyjścia, Frank razem ze śpiącą w dalszym ciągu brunetką pozostawali na miejscu. Wielkie sarnie oczy Iero wpatrywały się w czarnowłosego z zafascynowaniem i wielkim szacunkiem, jakim zaczął darzyć profesora po pierwszych minutach wykładu. Gerard spakował swoje manatki do czarnej, pojemnej torby, zarzucił ją sobie na ramię i nagle spojrzał wprost na licealistę. Oczy miał zmęczone, jakby nie spał kilka nocy, jednak skrywała się w nich mądrość którą Frank koniecznie chciał poznać. Nie mógł zrobić tego w tej chwili. Teraz musiał uciekać i znaleźć swoją klasę. Dołączyć do wycieczki i udawać, że nic się nie stało. Obiecał sobie, że jeszcze odwiedzi Waya i jak obiecał, tak zrobił. Przed wyjściem i powrotem do szkoły, Frank odnalazł harmonogram zajęć profesora (i wtedy właśnie poznał jego pełne imię, które od razu z dziwnych powodów pokochał) i zapisał sobie godziny wykładów. Przychodził na nie przez kolejny miesiąc, w każdą środę i piątek. Wtapiał się w tłum, siadał przy wyjściu i przez całe 90 minut z uwagą słuchał czarnowłosego. W tym czasie zdążył poznać imię śpiącej brunetki, a brzmiało ono Frances.
Gdy Frank odkrył, że Gerard Arthur Way, jest nie tylko wykładowcą, miłośnikiem britpopu i ufo, ale również jego sąsiadem, był najszczęśliwszym chłopcem w calutkim wszechświecie. Wcześniej Iero był pewien, że dom znajdujący się naprzeciwko jego, jest zamieszkiwany przez starsze małżeństwo. Teraz jednak wie, że kilka miesięcy wcześniej wprowadził się do nich syn.

Pewnego dnia, Frank podsłuchał jak jego matka plotkuje przez telefon z panią Connorey. Śmiała się z ukochanego wykładowcy Franka, gdyż ten od jakiegoś czasu nie może stanąć na nogi i nadal pomieszkuje u swoich rodziców. Pani Iero opisywała Gerarda jako jednego z tych obdartusów miłujących okropne, głośne kapele z Seattle. Za każdym razem kiedy wychodziła do pracy, zauważała Waya stojącego przed  domem w ciemnych okularach i z papierosem w dłoni. Rzeczywiście, kiedy miał dzień wolny, albo zaczynał pracę po trzynastej, lubił luźniej się ubrać. O uczesanie też nie dbał, każdy jeden kosmyk włosów sterczał w inną stronę, tworząc tak zwany artystyczny nieład.

Frank który w czasie tej rozmowy siedział przy schodach, miał ochotę wrzasnąć na swoją matkę za słowa którymi opisywała Gerarda. Wiedział jednak, że to sprowadzi same problemy. Pani Iero miała znajomości, nie umiała trzymać gęby na kłódkę a i czasami dopowiadała coś od siebie. W ten sposób część miasteczka znała najróżniejsze historie i legendy, dotyczące mieszkańców którzy wyróżniali się z tłumu. Dziwne, że kobieta nie doniosła jeszcze na swojego syna, który swoją drogą był stuprocentowym homoseksualistą. Być może zachowała jeszcze resztki matczynej miłości, jaką kiedyś darzyła swojego syna. Ale Frank nie mógł ryzykować. Po tak nieprzemyślanym wybuchu emocji, matka od razu zaczęłaby się domyślać jaką płeć jej synek preferuje. W tym przypadku, chodziło raczej o informacje którymi profesor Way dzielił się ze studentami, nie o jego piękne oczy. Ale mniejsza o to.

Tego dnia Frank czekał przy oknie o wiele dłużej niż zwykle. Gdy zauważył jak Gerard wstaje od swojego biurka, stojącego naprzeciw okna, myślał, że zaraz wyjdzie na papierosa, albo po prostu wyjdzie. Pojedzie gdzieś, albo przejdzie się na spacer. Od kiedy studenci zaczęli zaczepiać Iero, ten nie mógł już zjawiać się na wykładach. Wzbudzał zbyt wiele podejrzeń. Licealista nie mógł przestać myśleć o czarnowłosym a podglądanie go w naturalnym środowisku stało się jego codziennym rytuałem. Czasami myślał o tym, by przebrać się jakoś cudacznie i znów zawitać na uczelni, by posłuchać głosu profesora. Szybko jednak wybijał to sobie z głowy i wracał do własnego życia, by kolejnego dnia znowu zasiąść przy oknie, przykryć się zasłonką i z głupkowatym uśmiechem wpatrywać się w mężczyznę.

Nagle niespodziewanie czarnowłosy wybiegł ze swojego domu, ubrany w czerwony t-shirt i poprzecierane jeansy, wsiadł na rower swojego ojca i odjechał kierując się w stronę lasu. Kiedy Frank zorientował się, że w zdziwieniu rozdziawia usta, do jego pokoju weszła matka.
-Uczysz się?
-Kontempluję – odpowiedział z powagą w głosie Frank, zostawiając granatową zasłonkę w spokoju.
-A nie da się tego jakoś połączyć? Dostałam wykaz ocen, opuściłeś się synku. – kobieta zacmokała i wyciągnęła wskazujący palec – właściwie to mało powiedziane. Jeśli dalej tak pójdzie, nie dostaniesz promocji do kolejnej klasy! – pani Iero usiadła na krześle przy biurku i zaczęła przeglądać podręczniki syna. –Chemia? Może powtórzysz sobie tematy? Jutro masz dwie godziny…

-Mamo – Frank westchnął ciężko, wstał i wyrwał rodzicielce książkę. –Odpierdol się. – spiorunował ją morderczym wzorkiem, rzucił podręcznik na kupkę i wyszedł trzaskając drzwiami. Usłyszał za sobą wiązankę najróżniejszych przekleństw i wyzwisk ale nie przejął się tym zanadto. Po chwili był już w drodze do lasu. 

6 komentarzy:

  1. Haha :D Z tego Franka to podglądacz. W sumie to całkiem ciekawie się zapowiada. Opis scenki żyje i oddycha, sprawia wrażenie autentycznego. Jednym słowem, podoba mi się ^^
    I w sumie to chcę żeby Iero teraz olał chemię, wsiadł na swój zakichany rower i pojechał za Gerardem. Może zobaczy coś intrygującego.

    Pisz, pisz ^^ Czekam na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie zapowiada się bardzo fajnie, jak przeczytałam o profesorze Way'u to myślałam że będzie podobne do innych o takiej tematyce, ale widzę że jednak jest inne :]
    Czekam z niecierpliwością na następną część^^

    OdpowiedzUsuń
  3. jeju.
    to jedno z tych opowiadań, które zaintrygowały mnie, zachwyciły i po prostu do siebie przekonały od pierwszego rozdziału. straaasznie mi się podoba, kreujesz ciekawych Franka i Gerarda. jeszcze aż tak dużo o nich w zasadzie nie wiemy, ale jakoś przypadły mi do gustu ich postacie, każda z osobna.
    dodam, że miałam twojego bloga w obserwowanych, co znaczy, że musiałaś mnie we wcześniejszej twórczości czymś zaintrygować ;w; ogólnie jestem na tak i czekam na następną część
    xo bs

    OdpowiedzUsuń
  4. No no, nieźle się zapowiada. :D
    W ogóle nie wiem czemu, ale rozbawiła mnie wizja Franka siedzącego przed tym oknem i podglądającego Gerarda, no ale XD
    Czekam na następny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Miło mi poinformować, że zostałaś nominowana do LBA :D Więcej informacji na blogu:
    http://twofriendstwoworlds.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń