Po długim czasie wróciłam na bloga! Nie z rozdziałem, bo na niego poczekacie do jutra, ale z pierwszą częścią krótkiej eksperymentalnej historii! Tytuł (niezbyt oryginalny) może wam coś podpowiedzieć jeśli chodzi o tematykę.
Zaczęłam to pisać na spontanie, po tym jak nauczyciel angielskiego przez całą lekcję pokazywał nam powierzchnię Marsa na filmiku z yt i kazał szukać kształtów miasta...
oh well
przechodzę więc do konkretów. czytojcie, komentujcie, komentujcie, komentujcie (muszę być pewna, że ktoś to czyta. bez komentarzy równie dobrze mojego bloga mogą wyświetlać przypadkowi Afrykańczycy którzy gunwo rozumieją po Polsku, albo przynajmniej tak jest w moim przekonaniu)
xo freak
***
Czarnowłosy,
młody mężczyzna imieniem Gerard nie zawsze miewał blokady twórcze. Tego dnia, tuż po śniadaniu,
odsunąwszy pusty talerz na brzeg biurka, podjął kolejną próbę przedstawienia
swej wizji na papierze. Niewielkim nożykiem naostrzył jeden z twardszych
ołówków i skierował jego końcówkę w stronę śnieżnobiałej, technicznej kartki.
Westchnął głęboko i przejechał narzędziem po jej powierzchni. Dalej szło już
jak z górki. Można by rzec, że mężczyzna nie panował nad swoimi ruchami, to
działo się samo, bez jego ingerencji. Kolejne, coraz bardziej gwałtowne,
ustawione w nieładzie kreski zaczęły tworzyć postać kobiety, nie, młodej
dziewczyny. Gerard nie mógł się
zdecydować. Nagle jego mięśnie spięły się by po chwili znów się rozluźnić. Ołówek
wysunął się z dłoni mężczyzny i mozolnymi ruchami przetoczył przez blat, by w końcu spaść na ziemię. Dźwięk
uderzającego o panele drewienka rozszedł się w uszach czarnowłosego niczym strzał
z karabinu. Wywarło to na nim takie wrażenie, że po chwili wylądował razem z
krzesłem na podłodze. Zbierając się do kupy podniósł narzędzie, którym stworzył
najlepszy w swojej karierze rysownika szkic. Kobieta, którą przedstawiał,
posiadała piękne, ciemne włosy, przysłaniające z lekka wydatne kości
policzkowe. Jej pełne, w umyśle Gerarda przedstawione jako czerwone wargi,
wykrzywione zostały w subtelnym uśmiechu, dodającym nieznajomej niesamowitego
uroku. Mężczyzna wpatrywał się w nią jeszcze kilka minut, by następnie zapisać
w rogu kartki datę, 2 maja 1995, i miejsce powstania. Portland, Maine.
*
Tego samego
dnia, kilka minut po tym jak zegar w sypialni Franka wybił południe, niebo
przysłoniły ciemne, burzowe chmury. Niski, wychudzony licealista z
zaciekawieniem wypatrywał czegoś przez okno. W zdenerwowaniu miętosił skrawek granatowej
zasłonki, za którą się ukrywał. Po drugiej stronie ulicy mieszkał Gerard. Dla
Franka było on znany jako profesor Way. Prowadził on wykłady na pobliskiej
uczelni.
Kiedy Iero
pierwszy raz trafił do auli w której urzędował czarnowłosy, był zbyt
zaabsorbowany jego żywiołowością, sposobem gestykulacji i tym, jak tłumaczył
pojedynczemu studentowi oczywistą prawdę dotyczącą wszechświata, by opuścić
pomieszczenie. Warto by wspomnieć, że Gerard Arthur Way uczył w tym miejscu
historii sztuki. Licealista, który razem ze swoją klasą i nauczycielem
angielskiego zwiedzał uczelnię, by zgubić się i trafić w to właśnie miejsce,
przysiadł się do śpiącej w ostatnim rzędzie brunetki i z ciekawością słuchał tego,
jak czarnowłosy, na oko dwudziestolatek (choć w rzeczywistości miał trzydzieści
jeden lat) z błyskiem w oku opowiadał o istnieniu cywilizacji pozaziemskich. W
pewnym momencie jeden ze studentów prychnął śmiechem i napomknął coś o serii
Gwiezdnych Wojen i o tym, że wypowiedź Waya bardziej odnosi się do nich, niż do
rzeczywistości.
Frank spodziewał
się po Gerardzie wybuchu złości, krzyku, albo przynajmniej wyproszenia studenta
który zakwestionował jego poglądy. Ten jednak uśmiechnął się, odgarnął czarne
przydługie włosy z oczu i odwrócił się do tablicy by zapisać jakieś nieznane
Frankowi architektoniczne pojęcie. Do końca wykładu Way ani razu nie wspomniał
już o niczym, po za gotyckimi katedrami. Mimo wszystko Iero nadal słuchał go z
uwagą, być może poświęcał mu jej więcej, niż jakikolwiek student przebywający w
pomieszczeniu.
Gdy wszyscy
zbierali się już do wyjścia, Frank razem ze śpiącą w dalszym ciągu brunetką
pozostawali na miejscu. Wielkie sarnie oczy Iero wpatrywały się w czarnowłosego
z zafascynowaniem i wielkim szacunkiem, jakim zaczął darzyć profesora po pierwszych
minutach wykładu. Gerard spakował swoje manatki do czarnej, pojemnej torby,
zarzucił ją sobie na ramię i nagle spojrzał wprost na licealistę. Oczy miał
zmęczone, jakby nie spał kilka nocy, jednak skrywała się w nich mądrość którą
Frank koniecznie chciał poznać. Nie mógł zrobić tego w tej chwili. Teraz musiał
uciekać i znaleźć swoją klasę. Dołączyć do wycieczki i udawać, że nic się nie
stało. Obiecał sobie, że jeszcze odwiedzi Waya i jak obiecał, tak zrobił. Przed
wyjściem i powrotem do szkoły, Frank odnalazł harmonogram zajęć profesora (i
wtedy właśnie poznał jego pełne imię, które od razu z dziwnych powodów
pokochał) i zapisał sobie godziny wykładów. Przychodził na nie przez kolejny
miesiąc, w każdą środę i piątek. Wtapiał się w tłum, siadał przy wyjściu i
przez całe 90 minut z uwagą słuchał czarnowłosego. W tym czasie zdążył poznać
imię śpiącej brunetki, a brzmiało ono Frances.
Gdy Frank
odkrył, że Gerard Arthur Way, jest nie tylko wykładowcą, miłośnikiem britpopu i
ufo, ale również jego sąsiadem, był najszczęśliwszym chłopcem w calutkim
wszechświecie. Wcześniej Iero był pewien, że dom znajdujący się naprzeciwko
jego, jest zamieszkiwany przez starsze małżeństwo. Teraz jednak wie, że kilka
miesięcy wcześniej wprowadził się do nich syn.
Pewnego dnia,
Frank podsłuchał jak jego matka plotkuje przez telefon z panią Connorey. Śmiała
się z ukochanego wykładowcy Franka, gdyż ten od jakiegoś czasu nie może stanąć
na nogi i nadal pomieszkuje u swoich rodziców. Pani Iero opisywała Gerarda jako
jednego z tych obdartusów miłujących okropne, głośne kapele z Seattle. Za
każdym razem kiedy wychodziła do pracy, zauważała Waya stojącego przed domem w ciemnych okularach i z papierosem w
dłoni. Rzeczywiście, kiedy miał dzień wolny, albo zaczynał pracę po trzynastej,
lubił luźniej się ubrać. O uczesanie też nie dbał, każdy jeden kosmyk włosów
sterczał w inną stronę, tworząc tak zwany artystyczny nieład.
Frank który w
czasie tej rozmowy siedział przy schodach, miał ochotę wrzasnąć na swoją matkę
za słowa którymi opisywała Gerarda. Wiedział jednak, że to sprowadzi same
problemy. Pani Iero miała znajomości, nie umiała trzymać gęby na kłódkę a i
czasami dopowiadała coś od siebie. W ten sposób część miasteczka znała
najróżniejsze historie i legendy, dotyczące mieszkańców którzy wyróżniali się z
tłumu. Dziwne, że kobieta nie doniosła jeszcze na swojego syna, który swoją
drogą był stuprocentowym homoseksualistą. Być może zachowała jeszcze resztki
matczynej miłości, jaką kiedyś darzyła swojego syna. Ale Frank nie mógł
ryzykować. Po tak nieprzemyślanym wybuchu emocji, matka od razu zaczęłaby się
domyślać jaką płeć jej synek preferuje. W tym przypadku, chodziło raczej o
informacje którymi profesor Way dzielił się ze studentami, nie o jego piękne
oczy. Ale mniejsza o to.
Tego dnia
Frank czekał przy oknie o wiele dłużej niż zwykle. Gdy zauważył jak Gerard
wstaje od swojego biurka, stojącego naprzeciw okna, myślał, że zaraz wyjdzie na
papierosa, albo po prostu wyjdzie. Pojedzie gdzieś, albo przejdzie się na
spacer. Od kiedy studenci zaczęli zaczepiać Iero, ten nie mógł już zjawiać się
na wykładach. Wzbudzał zbyt wiele podejrzeń. Licealista nie mógł przestać
myśleć o czarnowłosym a podglądanie go w naturalnym środowisku stało się jego
codziennym rytuałem. Czasami myślał o tym, by przebrać się jakoś cudacznie i
znów zawitać na uczelni, by posłuchać głosu profesora. Szybko jednak wybijał to
sobie z głowy i wracał do własnego życia, by kolejnego dnia znowu zasiąść przy
oknie, przykryć się zasłonką i z głupkowatym uśmiechem wpatrywać się w
mężczyznę.
Nagle
niespodziewanie czarnowłosy wybiegł ze swojego domu, ubrany w czerwony t-shirt
i poprzecierane jeansy, wsiadł na rower swojego ojca i odjechał kierując się w
stronę lasu. Kiedy Frank zorientował się, że w zdziwieniu rozdziawia usta, do
jego pokoju weszła matka.
-Uczysz się?
-Kontempluję
– odpowiedział z powagą w głosie Frank, zostawiając granatową zasłonkę w
spokoju.
-A nie da się
tego jakoś połączyć? Dostałam wykaz ocen, opuściłeś się synku. – kobieta
zacmokała i wyciągnęła wskazujący palec – właściwie to mało powiedziane. Jeśli
dalej tak pójdzie, nie dostaniesz promocji do kolejnej klasy! – pani Iero
usiadła na krześle przy biurku i zaczęła przeglądać podręczniki syna. –Chemia?
Może powtórzysz sobie tematy? Jutro masz dwie godziny…
-Mamo – Frank
westchnął ciężko, wstał i wyrwał rodzicielce książkę. –Odpierdol się. –
spiorunował ją morderczym wzorkiem, rzucił podręcznik na kupkę i wyszedł
trzaskając drzwiami. Usłyszał za sobą wiązankę najróżniejszych przekleństw i
wyzwisk ale nie przejął się tym zanadto. Po chwili był już w drodze do lasu.
Haha :D Z tego Franka to podglądacz. W sumie to całkiem ciekawie się zapowiada. Opis scenki żyje i oddycha, sprawia wrażenie autentycznego. Jednym słowem, podoba mi się ^^
OdpowiedzUsuńI w sumie to chcę żeby Iero teraz olał chemię, wsiadł na swój zakichany rower i pojechał za Gerardem. Może zobaczy coś intrygującego.
Pisz, pisz ^^ Czekam na kolejną część.
Opowiadanie zapowiada się bardzo fajnie, jak przeczytałam o profesorze Way'u to myślałam że będzie podobne do innych o takiej tematyce, ale widzę że jednak jest inne :]
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następną część^^
jeju.
OdpowiedzUsuńto jedno z tych opowiadań, które zaintrygowały mnie, zachwyciły i po prostu do siebie przekonały od pierwszego rozdziału. straaasznie mi się podoba, kreujesz ciekawych Franka i Gerarda. jeszcze aż tak dużo o nich w zasadzie nie wiemy, ale jakoś przypadły mi do gustu ich postacie, każda z osobna.
dodam, że miałam twojego bloga w obserwowanych, co znaczy, że musiałaś mnie we wcześniejszej twórczości czymś zaintrygować ;w; ogólnie jestem na tak i czekam na następną część
xo bs
No no, nieźle się zapowiada. :D
OdpowiedzUsuńW ogóle nie wiem czemu, ale rozbawiła mnie wizja Franka siedzącego przed tym oknem i podglądającego Gerarda, no ale XD
Czekam na następny rozdział! :D
Miło mi poinformować, że zostałaś nominowana do LBA :D Więcej informacji na blogu:
OdpowiedzUsuńhttp://twofriendstwoworlds.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń